Nie wiem co mam myśleć o szeryfie. ZWARIUJĘ. Kiedy kolejna część!? Za każdym razem jestem pewna, że.wszystko będzie jasne a tymczasem wiem coraz mniej.
Pisałam już w poprzedniej części, ale powtórzę.
Zaplanowałam na najbliższy miesiąc po minimum 3 wpisy tygodniowo.
Teoretycznie jeden w ciągu tygodnia i dwa na weekend.
Co poniedziałek muszę się spowiadać przed Alex (trochę się jej boję, bo to ostra babka) czy zrobiłam to co zaplanowałam czy nie.
Na początku obstawiałam tego nieszczęsnego łosia ale było tyle zawirowań i nowych “wpadek” Anki oraz Twój wpis o planach wpuszczenia wściekłego, że wciąż się zastanawiam i mam kilka teorii… ale może są zbyt kombinowane i daleko idące w intrygę jeszcze z Diabła. Lepiej poczekam na rozwinięcie akcji 😉
A co do DJ’a to może i jest palantem w niektórych momentach ale raczej nie zasłużył na ukatrupienie…
Łosia nie utłukę. Mowy nie ma. Bardzo sympatyczne zwierzę, chociaż niebezpieczne.
Ale nie powiem, teraz mi chodzi po głowie co takiego wymyśliłaś. Zdradzisz co?
Nikozja15 września, 2017 at 8:58 am
Niedawno wspomniałaś, że masz dla nas niespodziankę związaną z Diabłem… więc tak mi to nie dawało spokoju i przyszło mi do głowy, że może to właśnie on będzie tym wściekłym 🙂 tak, tak wiem zaraz ktoś powie, że przecież go zabili… ale od czego jest sfingowanie śmierci (Annie przecież nie pozwolili sprawdzić czy Raoul ma puls) i obserwowanie z ukrycia 😉 i w tym momencie moja teoria rozdziela się na kilka scenariuszy odnośnie tego trupa
W sumie mogę napisać.
Diabeł ma kończoną redakcję. Idzie jako ebook w bonusie do newslettera (dlatego też strona annavaletta.com ma u siebie rewolucję) i dodatkowo zostanie wydrukowany, ale nie będzie na sprzedaż.
Książki będą przeznaczone na prezenty dla kilku czytelników i jako nagrody.
Będę ogłaszać.
Zawsze będzie do niego dostęp na Skrywanych Pragnieniach. I oczywiście eBook jako dodatek do Anna Valetta News.
Tylko te książki będą niepowtarzalne i niezwykłe. Ale cóż mogę powiedzieć … trzymanie “Diabła” w objęciach musi być unikatowe i jedyne w swoim rodzaju. Bezcenne w każdym znaczeniu tego słowa.
Joanna Maziarek15 września, 2017 at 9:43 pm
A co z wersją beta? Pojawi się w książce czy gdzieś?
Sięgnie po większy młotek. Przyznam, że i tak bardzo go … hm … utemperowałam. W pierwszej wersji Montany był bardziej zdecydowano-niedostępny i to w nieprzyjemny sposób.
Musiałam przeczytać “Montanę” od początku, żeby mieć na świeżo obraz całości i zlokalizować moment, w którym startuje szeryf ze swoją wersją wydarzeń:) Oj, wzięło chłopinę, i to mocno. Nic dziwnego, że zachowywał się jak w amoku, ale bynajmniej go to nie usprawiedliwia. Jest już dużym chłopcem, stróżem prawa – powinien umieć nad sobą panować i zachować się w towarzystwie:) He, he, odważna kobieta z tej Margaret. Szeryf zdecydowanie zapunktował – uczucia posiada, tylko po prostu jest bucem:) Przy właściwej kobiecie wyszedłby na ludzi.
Szeryf startuje – dobre! Powiedziałabym, że ten człowiek zbyt dużo rzeczy chce kontrolować.
A siła wyższa uwielbia tego typu wyzwania.
Ciekawe czy to tylko pozory, czy naprawdę to cham i nadęty bufon.
O tak, a najbardziej go wnerwia, gdy sam sobie się spod kontroli wymyka:) Przecież już wszystko grało, posprzątał w swoim życiu po żonie, założył “zbroję” – nic nie było w stanie zburzyć tego porządku i poukładania, a tu nagle pojawia się anioł i diablica w jednym i życiową logistykę szeryfa trafia szlag. Próby życia wedle planu prowokują kosmos do działania i z planów wychodzą… kosmiczne jaja:)
Zdaje mi się, że pozory – nadęty bufon nie miałby takiej boskiej samotni w lesie:) A tak na serio, to myślę, że zdrada żony dokopała mu emocjonalnie tak, że podświadomie, po omacku, instynktownie broni się przed wszystkim, co mogłoby go znowu na takie sponiewieranie narazić. Anna wzbudza totalny chaos w jego umyśle, ciele i duszy, więc jest wrogiem nr 1. Zagrożeniem, którego trzeba się pozbyć. Tylko, że nic nie idzie z godnie z planem. A potem jeszcze pojawia się zazdrość… spora siła napędowa… no i po szeryfie:)
Muszę sobie ponarzekać. Diabeł leci, a konkretniej film z jednym takim, który był inspiracją dla Piekielnego. Najchętniej bym się teraz sklonowała.
Jedna ja by pisała, a druga oglądała tego groźnego, władczego … o rany.
Raoul siedzi mi w głowie, szeryf ujeżdża i goni naszą wariatkę, a ja zaraz zwariuję.
Nie odpowiem niestety. Informacja kto stanowił pierwowzór Diabła – a konkretniej który film i dlaczego – była nagrodą w konkursie.
Jedna kobieta chodzi szczęśliwa 🙂
Tony F.P.20 września, 2017 at 10:54 pm
Zważywszy, że nagminnie kładę się spać w tym samym dniu w którym wstaję, to “bardzo późno” jest jak najbardziej w porę:)
Fragmenty opowiadań w postach zawsze z jednej strony wzbudzają we mnie ciekawość, z drugiej jednak łatwiej mi się jest przekonać do czytanej całości. Mimo wszystko życzę powodzenia w pisaniu i wielu sukcesów 🙂
No co Ty ? Doszłaś do takiego wciągającego momentu i przerwa ? Piszesz świetnie ale ta nieregularność mnie wykańcza. I przerywanie w takich momentach też. Wiem pewnie masz swoje problemy ale kto ich nie ma. Nam też życie rzuca kłody pod nogi. Wtedy wchodzimy tutaj aby się odstresować i odprężyć. Bo takie są Twoje opowiadania odrywają nas od problemów życia codziennego. Zaglądam tu prawie codziennie i czytam nowe komentarze z nadzieją, że dowiem się co się dzieje dlaczego nie piszesz. Mam nadzieję na jakąś informację bo się zaczynam martwić. Tak MARTWIĆ bo nie wiem czy wiesz ale jesteś dla nas ważna. Nie chodzi tylko o opowiadania ja poprostu polubiłam Ciebie.
Pozdrawiam gorąco Karola.
No dokładnie. Opowiadania opowiadaniami, ale my się najnormalniej w świecie martwimy. Tak zwyczajnie, po ludzku.
A że przerwanie w takim momencie i długie oczekiwanie na ciąg dalszy jest frustrujące, to też prawda.
Pozdrawiam cieplutko.
mMusze Was prosić o wybaczenie. W sumie jesteście cierpliwi okropnie i nie wiem czym sobie na to zasłużyłam. Po prostu mam chyba niesamowite szczęście mając Was!
Jest nieregularnie. Jestem koszmarna. Będę i nadrabiać i mam nadzieję, że przy pomocy innych osób otrzymacie to co powinniście od samego początku.
Nie tylko ja tworzę Skrywane! Pamiętajcie. To miejsce nie jest tylko dla mnie, ale jest też dla Was. Byście mogły odetchnąć od tego co się dzieje na co dzień, bym ja też mogła odetchnąć.
Skrywane od początku były miejscem, w którym każdy miał się czuć jak u siebie. Jak w swoim azylu, miejscem gdzie jest wolny od trosk, problemów.
Nie ukrywam, że mi ich brakuje. Ale dokładnie – życie to nie bajka i czasem rujnuje nam plany.
Muszę się teraz wypisać. Pewnie ten komentarz zaraz zlikwiduję, ale co wyrzucę to wyrzucę. I może będzie lżej. Nie wiem.
A co do mnie? I mojej skandalicznej punktualności i obecności?
Najpierw pozytywne rzeczy – pracuję nad czymś.
Pracuję powoli – rozciągnięte jest to w czasie (ze względu na to o czym zamierzam napisać poniżej). Nie wiem czy się uda, ale jeśli tak to niech zdechnę ja i wszystkie pchły moje. Bo jeśli się uda to oznacza, że moje drugie, najbardziej pokręcone i szalone marzenie się spełniło. A potem będzie się realizować. Bo jeśli tam przejdzie raz, to potem już pójdzie.
Nie wiem czy kiedyś się z Wami tym dzieliłam, ale moje pierwsze marzenie się spełniło. Było równie szalone, zwariowane i nierealne. A jednak się spełniło. To było czyste szaleństwo, a towarzyszące temu emocje i odczucia nieporównywalne z niczym. Pamiętam, że wtedy przebiegła mi taka myśl
“rany boskie, jeśli by mi teraz ktoś powiedział, że umrę za 5 minut to mam to gdzieś. Umieram szczęśliwa”.
Rozbestwiłam się i chciałabym poczuć to ponownie.
No ale to jest z tych rzeczy przyjemnych.
I tu wkraczają typowe, idiotyczne problemy. O osobistych nie wspominam, bo były, są i będą. Nie ja jedna i ostatnia wylałam ocean łez. Bywa – takie jest życie. Trzeba iść dalej. Pracy też dużo – uwielbiam ją. Zajmuje mi dużo czasu – i dlatego pisałam w nocy.
W tym misternym planie nie przewidziałam jednak dwóch rzeczy.
Swojego ciała – a konkretniej zdrowia. Tak sobie od kilku lat padałam zbyt intensywnie i za szybko na nos, a to dziwnie bolało, a to jeszcze inne rzeczy się działy – aż wyszło że chyba tego trochę za dużo i tak nie powinno być. No nie powinno, ale co z tego. Ania jeszcze musi iść do lekarza – poszła w końcu gdy już bolało bardzo. Do jednego, drugiego, stwierdzili, że objawy są i to koszmarne, ale raka to jednak nie ma. No to jak nie ma to co ja się martwię. Kiedyś przestanie boleć. Okazało się, że nie tylko nie przestanie, ale będzie jeszcze gorzej, a dodatkowo oprócz bólu doszły jeszcze inne atrakcje i tego jednak było już za dużo. Na szczęście mam lekarkę – anioła, upartego jak osioł, która ma gorszy charakter ode mnie. I dzięki Bogu! Kobieta daje mi radę.
Stwierdziła, że chrzanić logikę – znajdzie co mi jest. Udało się w lutym tego roku. Leczę się, doprowadzam przy okazji do siwizny inną cudowną lekarkę bo raz na miesiąc muszę karnie zjawić się w szpitalu, gdzie trochę mnie męczą, ale inaczej się nie da. Było lepiej, od lipca jest gorzej. A po zeszło tygodniowej wizycie jest źle… czyli znowu są lekarze z całą swoją wiedzą i jestem ja. Ale do diabła z wynikami. W listopadzie kolejne randez-vous (mam nadzieję, że z lekarzem i lepszymi wynikami). Jakoś się męczyłam tyle lat to tak od razu nie umrę. Zresztą w moim przypadku to wcale nie jest takie proste. Już raz umarłam i nie ma opcji – nie udało się. Ani Niebo ani Piekło nie są jeszcze na mnie
gotowe (pani nie powinna … ble, ble, ble). Dobrze, że z włosami jest dobrze, do bólu idzie się przyzwyczaić, tylko że jednym z objawów jest straszne zmęczenie.
Ja, która chodziłam spać o 3-4 w nocy, jestem nieprzytomna o 21 i nie rozumiem co się do mnie mówi. Sami rozumiecie, że to jest … nie podoba mi się to. I niestety jestem w plecy z czasem.
Ale z tym bym sobie dała radę. Znowu – nie pierwszy i ostatni raz ktoś jest chory i kiedy mu brakuje czasu.
Nie to mnie rozbijało od dłuższego czasu.
Od czerwca umierał mój dziadek i nie było to spokojne. Pominę szczegóły związane z jego zdrowiem i tym co się działo. Ale mój koszmarnie kochany Dziadziuś był pierwszej klasy terrorystą i despotą, będąc jednocześnie do prawie samego końca cudownym gentlemanem żywcem przeniesionym z dwudziestolecia wojennego. W naszej rodzinie wszyscy mają diabła za skórą i senior zasłużenie udowadniał, że nawet w piekle straszą nim małe diablęta.
Poświęcaliśmy mu ogromną ilość czasu każdego dnia – kosztem naszego życia.
Odszedł dzisiaj.
Ale wiecie co?
Nie żałuję ani jednej zakichanej sekundy. Ani jednej chwili gdy musiałam odłożyć własne życie, by uparty staruszek mógł się uśmiechnąć. Gdy musiałam pod niego korygować plany, odstawić na bok własne potrzeby, plany i pragnienia. Odstawić życie. Był ze mną od zawsze, od kiedy pamiętam mnie opierniczał, dawał kasę za plecami rodziców bym mogła kupić wymarzoną książkę za absurdalnie wysoką cenę, spierał smołę z białych spodni, biegał po schodach, obkładał każdy narożnik w mieszkaniu gąbką bym nie nabijała sobie guzów.
Za miesiąc skończyłby 91 lat.
Przeżył czterech braci i siostrę, obie żony, jednego bratanka, wojnę, komunę, tętniaka i złośliwego raka. Palił jak smok (pierwszego papierosa wypaliłam u niego mając może 7 czy 8 lat – skorzystałam z zawartości popielniczki), był hazardzistą (jak prawie każdy w naszej rodzinie – tak, on nauczył mnie grać w brydża), miał ciężki charakter, był uparty jak osioł, malował wspaniałe obrazy i jednocześnie był cudownym i niesamowicie dobrym człowiekiem.
A ja już nie usłyszę ” to nie będę Cię dłużej zatrzymywał”, gdy chciał już pobyć sam.
Nie ma czego wybaczać, Aniu. Trzymam kciuki za spełnienie marzenia i dobre wyniki badań. Nie dawaj się zarazie. Przykro mi z powodu Twojej straty – dobrze wiem, jak to boli. Nie dołuj się dodatkowo naszą niecierpliwością. Poczekamy ile będzie trzeba.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję za wyczerpująca odpowiedź. Przykro mi z powodu Twojej straty. Rozumiem wszystko. A twoja historia zmotywowała mnie do zrobienia badań które odwlekam od pewnego czasu.
Zdrowiej szybko i do końca żeby Cię już nie męczyło to choróbsko.
Pozdrawiam Karola.
Droga autorko, o którą się martwimy – daj nam proszę znać, czy wszystko w porządku. A jeśli nie jest w porządku to jak możemy pomóc. Bo na pewno możemy. Jak nie osobiście, to poprzez znajomości. W końcu trochę nas tu jest i to zapewne z przeróżnych środowisk 🙂 Razem raźniej, pamiętaj.
Tymczasem życzę Ci by 2018 rok był dla Ciebie wspaniały.
AW
Na razie to utknęłam na lotnisku – śnieżyca to nie do końca to co planowałam. Chyba nikt nie planował.
I wkrótce bo na stałe wożę ze sobą teczki trzech tekstów – Azylu, Złej decyzji i Montany. Powiedziałabym wręcz, że się same mi w ręce wchodzą.
Hej Mariolu. Od zeszłego tygodnia walczę z czymś co musi samo przejść.
I dodam!
Strasznie tęsknię za Wami! I za moimi tekstami też!
To chyba nie wstyd, że sama lubię je czytać i przy nich odpoczywam
Nie zapomniałam. Może kiedyś napiszę więcej – na razie jedyne co mogę zrobić to prosić Was o jeszcze chwilę cierpliwości i za to podziękować.
Później zrewanżuję się w tekstach.
To mi towarzyszyło w tle.
https://www.youtube.com/watch?v=x5GuBa4Bbnw
Teraz to już przepadłam. Zaraz dodaję do playlisty. Bardzo fajnie, że to zapodałaś.
Będę zapodawać więcej
Nie wiem co mam myśleć o szeryfie. ZWARIUJĘ. Kiedy kolejna część!? Za każdym razem jestem pewna, że.wszystko będzie jasne a tymczasem wiem coraz mniej.
Hehe to lubie… Budze sie i montana czeka na mnie… I tak kiedy kolejna czesc 🙂 Ania nie daj nam znowu tyle czekac. Pozdrawiam
Pisałam już w poprzedniej części, ale powtórzę.
Zaplanowałam na najbliższy miesiąc po minimum 3 wpisy tygodniowo.
Teoretycznie jeden w ciągu tygodnia i dwa na weekend.
Co poniedziałek muszę się spowiadać przed Alex (trochę się jej boję, bo to ostra babka) czy zrobiłam to co zaplanowałam czy nie.
Trochę więcej o tym będzie na FB.
No i nic się nie wyjaśniło… Gdzie ten trup co miał być? Aż mnie skręca z niedosytu. Proszę nie każ nam długo czekać na więc…
Nie domyślasz się? 🙂
Daję od jakiegoś czasu delikatne wskazówki i podpowiedzi.
Napewno nie Anna i nie Josh wiec zostaje dj…
Na początku obstawiałam tego nieszczęsnego łosia ale było tyle zawirowań i nowych “wpadek” Anki oraz Twój wpis o planach wpuszczenia wściekłego, że wciąż się zastanawiam i mam kilka teorii… ale może są zbyt kombinowane i daleko idące w intrygę jeszcze z Diabła. Lepiej poczekam na rozwinięcie akcji 😉
A co do DJ’a to może i jest palantem w niektórych momentach ale raczej nie zasłużył na ukatrupienie…
Łosia nie utłukę. Mowy nie ma. Bardzo sympatyczne zwierzę, chociaż niebezpieczne.
Ale nie powiem, teraz mi chodzi po głowie co takiego wymyśliłaś. Zdradzisz co?
Niedawno wspomniałaś, że masz dla nas niespodziankę związaną z Diabłem… więc tak mi to nie dawało spokoju i przyszło mi do głowy, że może to właśnie on będzie tym wściekłym 🙂 tak, tak wiem zaraz ktoś powie, że przecież go zabili… ale od czego jest sfingowanie śmierci (Annie przecież nie pozwolili sprawdzić czy Raoul ma puls) i obserwowanie z ukrycia 😉 i w tym momencie moja teoria rozdziela się na kilka scenariuszy odnośnie tego trupa
W sumie mogę napisać.
Diabeł ma kończoną redakcję. Idzie jako ebook w bonusie do newslettera (dlatego też strona annavaletta.com ma u siebie rewolucję) i dodatkowo zostanie wydrukowany, ale nie będzie na sprzedaż.
Książki będą przeznaczone na prezenty dla kilku czytelników i jako nagrody.
Jak będzie można zdobyć go jako nagrodę?
Będę ogłaszać.
Zawsze będzie do niego dostęp na Skrywanych Pragnieniach. I oczywiście eBook jako dodatek do Anna Valetta News.
Tylko te książki będą niepowtarzalne i niezwykłe. Ale cóż mogę powiedzieć … trzymanie “Diabła” w objęciach musi być unikatowe i jedyne w swoim rodzaju. Bezcenne w każdym znaczeniu tego słowa.
A co z wersją beta? Pojawi się w książce czy gdzieś?
Joanna – wszystko z newsletterem. Czekaliście już na niego ponad rok, więc proszę o jeszcze chwilę cierpliwości
Hm… już mi się zdarzyło zmieść głównego bohatera. Kuszące … kuszące …
Oczywiście, że się chłopina zakochał. Pytanie co zrobi, kiedy to sobie uświadomi.
Sięgnie po większy młotek. Przyznam, że i tak bardzo go … hm … utemperowałam. W pierwszej wersji Montany był bardziej zdecydowano-niedostępny i to w nieprzyjemny sposób.
Musiałam przeczytać “Montanę” od początku, żeby mieć na świeżo obraz całości i zlokalizować moment, w którym startuje szeryf ze swoją wersją wydarzeń:) Oj, wzięło chłopinę, i to mocno. Nic dziwnego, że zachowywał się jak w amoku, ale bynajmniej go to nie usprawiedliwia. Jest już dużym chłopcem, stróżem prawa – powinien umieć nad sobą panować i zachować się w towarzystwie:) He, he, odważna kobieta z tej Margaret. Szeryf zdecydowanie zapunktował – uczucia posiada, tylko po prostu jest bucem:) Przy właściwej kobiecie wyszedłby na ludzi.
Szeryf startuje – dobre! Powiedziałabym, że ten człowiek zbyt dużo rzeczy chce kontrolować.
A siła wyższa uwielbia tego typu wyzwania.
Ciekawe czy to tylko pozory, czy naprawdę to cham i nadęty bufon.
O tak, a najbardziej go wnerwia, gdy sam sobie się spod kontroli wymyka:) Przecież już wszystko grało, posprzątał w swoim życiu po żonie, założył “zbroję” – nic nie było w stanie zburzyć tego porządku i poukładania, a tu nagle pojawia się anioł i diablica w jednym i życiową logistykę szeryfa trafia szlag. Próby życia wedle planu prowokują kosmos do działania i z planów wychodzą… kosmiczne jaja:)
Zdaje mi się, że pozory – nadęty bufon nie miałby takiej boskiej samotni w lesie:) A tak na serio, to myślę, że zdrada żony dokopała mu emocjonalnie tak, że podświadomie, po omacku, instynktownie broni się przed wszystkim, co mogłoby go znowu na takie sponiewieranie narazić. Anna wzbudza totalny chaos w jego umyśle, ciele i duszy, więc jest wrogiem nr 1. Zagrożeniem, którego trzeba się pozbyć. Tylko, że nic nie idzie z godnie z planem. A potem jeszcze pojawia się zazdrość… spora siła napędowa… no i po szeryfie:)
Zazdrość potrafi zniszczyć wszystko. Siedzę już cicho i piszę dalej. Swoim zwyczajem pewnie wrzucę tekst bardzo późno.
Mmm czekam 🙂
Muszę sobie ponarzekać. Diabeł leci, a konkretniej film z jednym takim, który był inspiracją dla Piekielnego. Najchętniej bym się teraz sklonowała.
Jedna ja by pisała, a druga oglądała tego groźnego, władczego … o rany.
Raoul siedzi mi w głowie, szeryf ujeżdża i goni naszą wariatkę, a ja zaraz zwariuję.
Jaki to film? 🙂
Nie odpowiem niestety. Informacja kto stanowił pierwowzór Diabła – a konkretniej który film i dlaczego – była nagrodą w konkursie.
Jedna kobieta chodzi szczęśliwa 🙂
Zważywszy, że nagminnie kładę się spać w tym samym dniu w którym wstaję, to “bardzo późno” jest jak najbardziej w porę:)
Fragmenty opowiadań w postach zawsze z jednej strony wzbudzają we mnie ciekawość, z drugiej jednak łatwiej mi się jest przekonać do czytanej całości. Mimo wszystko życzę powodzenia w pisaniu i wielu sukcesów 🙂
Fajny ten przeskok “na szeryfa” a kiedy następna część bo jak zwykle nie mogę się doczekać 😉
Dziękuję! I wkrótce.
Kurczę, od niedzieli będę odcięta od netu przez ponad tydzień (urlop!!!), a tymczasem szeryf milczy! Jajo zniosę w tym Budapeszcie:)
Za szybko czas mija. Gdybyż doba miała 48 godzin … przynajmniej.
Żyjesz ?¿?
Jeszcze tak. Nie daję rady tylko albo aż.
Szkoda że na 11 twoich opowiadań tylko 2 są skończone….
Trzeba nad tym popracować. Wiem
No co Ty ? Doszłaś do takiego wciągającego momentu i przerwa ? Piszesz świetnie ale ta nieregularność mnie wykańcza. I przerywanie w takich momentach też. Wiem pewnie masz swoje problemy ale kto ich nie ma. Nam też życie rzuca kłody pod nogi. Wtedy wchodzimy tutaj aby się odstresować i odprężyć. Bo takie są Twoje opowiadania odrywają nas od problemów życia codziennego. Zaglądam tu prawie codziennie i czytam nowe komentarze z nadzieją, że dowiem się co się dzieje dlaczego nie piszesz. Mam nadzieję na jakąś informację bo się zaczynam martwić. Tak MARTWIĆ bo nie wiem czy wiesz ale jesteś dla nas ważna. Nie chodzi tylko o opowiadania ja poprostu polubiłam Ciebie.
Pozdrawiam gorąco Karola.
No dokładnie. Opowiadania opowiadaniami, ale my się najnormalniej w świecie martwimy. Tak zwyczajnie, po ludzku.
A że przerwanie w takim momencie i długie oczekiwanie na ciąg dalszy jest frustrujące, to też prawda.
Pozdrawiam cieplutko.
mMusze Was prosić o wybaczenie. W sumie jesteście cierpliwi okropnie i nie wiem czym sobie na to zasłużyłam. Po prostu mam chyba niesamowite szczęście mając Was!
Jest nieregularnie. Jestem koszmarna. Będę i nadrabiać i mam nadzieję, że przy pomocy innych osób otrzymacie to co powinniście od samego początku.
Nie tylko ja tworzę Skrywane! Pamiętajcie. To miejsce nie jest tylko dla mnie, ale jest też dla Was. Byście mogły odetchnąć od tego co się dzieje na co dzień, bym ja też mogła odetchnąć.
Skrywane od początku były miejscem, w którym każdy miał się czuć jak u siebie. Jak w swoim azylu, miejscem gdzie jest wolny od trosk, problemów.
Nie ukrywam, że mi ich brakuje. Ale dokładnie – życie to nie bajka i czasem rujnuje nam plany.
Muszę się teraz wypisać. Pewnie ten komentarz zaraz zlikwiduję, ale co wyrzucę to wyrzucę. I może będzie lżej. Nie wiem.
A co do mnie? I mojej skandalicznej punktualności i obecności?
Najpierw pozytywne rzeczy – pracuję nad czymś.
Pracuję powoli – rozciągnięte jest to w czasie (ze względu na to o czym zamierzam napisać poniżej). Nie wiem czy się uda, ale jeśli tak to niech zdechnę ja i wszystkie pchły moje. Bo jeśli się uda to oznacza, że moje drugie, najbardziej pokręcone i szalone marzenie się spełniło. A potem będzie się realizować. Bo jeśli tam przejdzie raz, to potem już pójdzie.
Nie wiem czy kiedyś się z Wami tym dzieliłam, ale moje pierwsze marzenie się spełniło. Było równie szalone, zwariowane i nierealne. A jednak się spełniło. To było czyste szaleństwo, a towarzyszące temu emocje i odczucia nieporównywalne z niczym. Pamiętam, że wtedy przebiegła mi taka myśl
“rany boskie, jeśli by mi teraz ktoś powiedział, że umrę za 5 minut to mam to gdzieś. Umieram szczęśliwa”.
Rozbestwiłam się i chciałabym poczuć to ponownie.
No ale to jest z tych rzeczy przyjemnych.
I tu wkraczają typowe, idiotyczne problemy. O osobistych nie wspominam, bo były, są i będą. Nie ja jedna i ostatnia wylałam ocean łez. Bywa – takie jest życie. Trzeba iść dalej. Pracy też dużo – uwielbiam ją. Zajmuje mi dużo czasu – i dlatego pisałam w nocy.
W tym misternym planie nie przewidziałam jednak dwóch rzeczy.
Swojego ciała – a konkretniej zdrowia. Tak sobie od kilku lat padałam zbyt intensywnie i za szybko na nos, a to dziwnie bolało, a to jeszcze inne rzeczy się działy – aż wyszło że chyba tego trochę za dużo i tak nie powinno być. No nie powinno, ale co z tego. Ania jeszcze musi iść do lekarza – poszła w końcu gdy już bolało bardzo. Do jednego, drugiego, stwierdzili, że objawy są i to koszmarne, ale raka to jednak nie ma. No to jak nie ma to co ja się martwię. Kiedyś przestanie boleć. Okazało się, że nie tylko nie przestanie, ale będzie jeszcze gorzej, a dodatkowo oprócz bólu doszły jeszcze inne atrakcje i tego jednak było już za dużo. Na szczęście mam lekarkę – anioła, upartego jak osioł, która ma gorszy charakter ode mnie. I dzięki Bogu! Kobieta daje mi radę.
Stwierdziła, że chrzanić logikę – znajdzie co mi jest. Udało się w lutym tego roku. Leczę się, doprowadzam przy okazji do siwizny inną cudowną lekarkę bo raz na miesiąc muszę karnie zjawić się w szpitalu, gdzie trochę mnie męczą, ale inaczej się nie da. Było lepiej, od lipca jest gorzej. A po zeszło tygodniowej wizycie jest źle… czyli znowu są lekarze z całą swoją wiedzą i jestem ja. Ale do diabła z wynikami. W listopadzie kolejne randez-vous (mam nadzieję, że z lekarzem i lepszymi wynikami). Jakoś się męczyłam tyle lat to tak od razu nie umrę. Zresztą w moim przypadku to wcale nie jest takie proste. Już raz umarłam i nie ma opcji – nie udało się. Ani Niebo ani Piekło nie są jeszcze na mnie
gotowe (pani nie powinna … ble, ble, ble). Dobrze, że z włosami jest dobrze, do bólu idzie się przyzwyczaić, tylko że jednym z objawów jest straszne zmęczenie.
Ja, która chodziłam spać o 3-4 w nocy, jestem nieprzytomna o 21 i nie rozumiem co się do mnie mówi. Sami rozumiecie, że to jest … nie podoba mi się to. I niestety jestem w plecy z czasem.
Ale z tym bym sobie dała radę. Znowu – nie pierwszy i ostatni raz ktoś jest chory i kiedy mu brakuje czasu.
Nie to mnie rozbijało od dłuższego czasu.
Od czerwca umierał mój dziadek i nie było to spokojne. Pominę szczegóły związane z jego zdrowiem i tym co się działo. Ale mój koszmarnie kochany Dziadziuś był pierwszej klasy terrorystą i despotą, będąc jednocześnie do prawie samego końca cudownym gentlemanem żywcem przeniesionym z dwudziestolecia wojennego. W naszej rodzinie wszyscy mają diabła za skórą i senior zasłużenie udowadniał, że nawet w piekle straszą nim małe diablęta.
Poświęcaliśmy mu ogromną ilość czasu każdego dnia – kosztem naszego życia.
Odszedł dzisiaj.
Ale wiecie co?
Nie żałuję ani jednej zakichanej sekundy. Ani jednej chwili gdy musiałam odłożyć własne życie, by uparty staruszek mógł się uśmiechnąć. Gdy musiałam pod niego korygować plany, odstawić na bok własne potrzeby, plany i pragnienia. Odstawić życie. Był ze mną od zawsze, od kiedy pamiętam mnie opierniczał, dawał kasę za plecami rodziców bym mogła kupić wymarzoną książkę za absurdalnie wysoką cenę, spierał smołę z białych spodni, biegał po schodach, obkładał każdy narożnik w mieszkaniu gąbką bym nie nabijała sobie guzów.
Za miesiąc skończyłby 91 lat.
Przeżył czterech braci i siostrę, obie żony, jednego bratanka, wojnę, komunę, tętniaka i złośliwego raka. Palił jak smok (pierwszego papierosa wypaliłam u niego mając może 7 czy 8 lat – skorzystałam z zawartości popielniczki), był hazardzistą (jak prawie każdy w naszej rodzinie – tak, on nauczył mnie grać w brydża), miał ciężki charakter, był uparty jak osioł, malował wspaniałe obrazy i jednocześnie był cudownym i niesamowicie dobrym człowiekiem.
A ja już nie usłyszę ” to nie będę Cię dłużej zatrzymywał”, gdy chciał już pobyć sam.
Nie ma czego wybaczać, Aniu. Trzymam kciuki za spełnienie marzenia i dobre wyniki badań. Nie dawaj się zarazie. Przykro mi z powodu Twojej straty – dobrze wiem, jak to boli. Nie dołuj się dodatkowo naszą niecierpliwością. Poczekamy ile będzie trzeba.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Jak na razie to ledwo wszystko ogarniam a rok mi się kończy. Co za tym idzie czas. Trzeba wziąć się w garść i spojrzeć przed siebie.
Powodzenia w leczeniu. Przykro mi z powodu Twojej straty. Bardzo.Pozdrawiam.
Dziękuję i dziękuję. Pozdrawiam ciepło
Dziękuję za wyczerpująca odpowiedź. Przykro mi z powodu Twojej straty. Rozumiem wszystko. A twoja historia zmotywowała mnie do zrobienia badań które odwlekam od pewnego czasu.
Zdrowiej szybko i do końca żeby Cię już nie męczyło to choróbsko.
Pozdrawiam Karola.
Zasuwaj do lekarza. Bardzo dobra decyzja
I jak tam zdrowie kochana Aniu?? Oszukujesz coś dla nas w listopadzie??
W listopadzie było względnie dobrze. Teraz boję się iść do szpitala, bo mnie zatłucze. Potem będzie ratować, ale najpierw zatłucze.
O masz aż tak?
No nic czekam i trzymam kciuki żeby było dobrze
Aż tak. Dziękuję. Potrzebuję kciuków!
Wracaj… 🙂
Wracam
Anno,życzę Ci dużo zdrowia i jeszcze więcej siły w tym Nowym Roku. Powodzenia
Droga autorko, o którą się martwimy – daj nam proszę znać, czy wszystko w porządku. A jeśli nie jest w porządku to jak możemy pomóc. Bo na pewno możemy. Jak nie osobiście, to poprzez znajomości. W końcu trochę nas tu jest i to zapewne z przeróżnych środowisk 🙂 Razem raźniej, pamiętaj.
Tymczasem życzę Ci by 2018 rok był dla Ciebie wspaniały.
AW
Dziękuję i wzajemnie.
Jak na razie to nie ogarniam jakim cudem styczeń się skończył.
Kiedy Aniu dodasz kolejną część opowiadania??
Na razie to utknęłam na lotnisku – śnieżyca to nie do końca to co planowałam. Chyba nikt nie planował.
I wkrótce bo na stałe wożę ze sobą teczki trzech tekstów – Azylu, Złej decyzji i Montany. Powiedziałabym wręcz, że się same mi w ręce wchodzą.
No to wiemy na pewpe, że nie było to lotnisko we Wrocławiu. U nas śniegu ani widu, ani slychu. Czekamy cierpliwie na Ciebie.
Aniu.
Co tam u Ciebie słychać?
Kiedy do nas wrócisz?
Bardzo tęsknimy.
I czekamy na dalszy ciąg Twoich opowiadań<3
Też tęsknię. Postaram się jak najszybciej.
a tutaj nadal cisza 🙁
Jeszcze dzisiaj konferencja 🙁
wroc do nas, tesknimy za toba
Dokładnie wróć do nas.
Czemu nie wracasz tutaj.
Widzę że na Instagramie jesteś.
A tu cisza 🙁
Oj … a już myślałam, że zdążę dodać pierwszy tekst w tym roku przed takim “przypomnieniem”.
Wybacz.
Ale na prawdę tęsknimy za Tobą tutaj.
I za twoimi tekstami…
Witaj Aniu.
Jak mniewasz?
Jak zdrówko?
Tęsknimy za Tobą i czekamy na teksty
jeszcze kilka dni temu perspektywa bycia dobitym była kusząca.
Dam radę. mam nadzieję, że Ty i inni czytelnicy też
I Dziękuję!
obawiam sie ze nie zamierzasz dla nas nic dodać:( tyle czasu juz minęło
Hej Mariolu. Od zeszłego tygodnia walczę z czymś co musi samo przejść.
I dodam!
Strasznie tęsknię za Wami! I za moimi tekstami też!
To chyba nie wstyd, że sama lubię je czytać i przy nich odpoczywam
a tu wciąż cicho… trochę to przykre że o nas zapomniałaś:(
Nie zapomniałam. Może kiedyś napiszę więcej – na razie jedyne co mogę zrobić to prosić Was o jeszcze chwilę cierpliwości i za to podziękować.
Później zrewanżuję się w tekstach.
Aniu….
Wracaj do nas szybko…
Tesknimy za Toba i twoimi tekstami…
Ale tempo odpowiedzi. Przepraszam. i Już wracam!
Kochana Aniu dziś mija rok… kiedy do Nas wrócisz? Tęsknimy za Tobą i tekstami. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
Straszny był ten rok. Mam nadzieję, że wyczerpałam przyznany mi limit. Już wracam!
Aniu czyżbyś o nas zapomniała? Tęsknimy za Tobą… i za tekstami tez😉 wszystko ok?
Już jestem 🙂