Powinien to gdzieś zgłosić…napastowanie przez kobietę 🙂
Wilczy, głodny zew dziś(wczoraj) mnie wzywał, szczere rozmowy wyzwalają wulkan emocji…cóż, aby nie wpaść do tego wulkanu…chociaż…. 😉
Pozdrawiam
O Jezu! Już byłam w strachu, że szeryf się nie ogarnie! Ten facet zdecydowanie ma problem z samokontrolą. Ja rozumiem, że ten problem pojawia się tylko przy Ani, i jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale może szeryf powinien udać się do specjalisty? Było, nie było, jest stróżem prawa, a to zobowiązuje.
Idealne wyczucie co do zrobienia przerwy w opowieści – oczekiwanie wzmaga apetyt i pobudza wyobraźnię:) Tak trzymaj, Aniu:)
Co do napastowania, to myślę, że zbytnio ubolewać szeryf nie będzie:)
Nie jestem roszczeniowa i wiem, że historia, bohaterowie żyją własnym życiem, mając w głębokim poważaniu plany autora, ale cichutko i nieśmiało proszę o odsłonę ludzkiego oblicza szeryfa. Może wtedy zacznę myśleć o nim “Josh/Joshua”.
A tak w ogóle i przede wszystkim, to cieszę się, że jesteś Aniu i mam nadzieję, że żywioły przyrody dały się okiełznać i nie poczyniły wielkich szkód. Cholerka, ubolewam wielce, bo ze względów bezpieczeństwa musiałam wyciąć sosnę, a dni świerka są policzone. Wpierw się człowiek cieszy, że się przyjęło i rośnie, a potem musi… zabić.
Może tak – co do tekstu się nie wypowiadam 🙂 A już na pewno nie co do szeryfa.
Z jednym się zgadzam – szeryf krzywdy nie dozna.
A ja walczę ze skutkami głupoty lekarza. Wyeliminowałam przyczynę, lekarza jeszcze nie, tak samo jak skutków. Pożyjemy zobaczymy.
Niestety też będę rżnąć. Świerk i brzozy. Brzozy zaraz walną, a świerk mimo zabezpieczeń chwieje się jak dziki. Przerósł dom i niestety stanowi realne zagrożenie. Aczkolwiek świerk planujemy przyciąć. Szkoda go, ale będzie gorzej jak kogoś trzaśnie w łeb.
Mam pytanie z innej beczki – ale dotyczące świerku. Czy u Ciebie też jest taki wysyp szyszek? W dodatku żywica ścieka po nich jak oszalała. Wszystko już w niej jest. Dom, chodnik, inne rośliny, płot. A ostatnio do domu wrócił oblepiony kot.
Trochę za dużo tego jak na moje możliwości. (kota też).
Wcale się nie dziwię, że na temat szeryfa wolisz się nie wypowiadać:) Obawiam się, że jedyną osobą, która może mu pomóc jest Ania i gdyby wzięła go w opiekę, to żaden specjalista nie byłby potrzebny. Doskonale dobrana ilustracja – dwie błyskawice: Anka i Josh:)
Lekarza odstrzelić, żeby innym nie szkodził.
Też myślałam o przycięciu, ale to mi nic nie da – świerk jest za wielki i za blisko domu. Jak poleci w najmniej odpowiednim kierunku, to będę miała dwa domy, tyle że nie za bardzo nadające się do użytkowania. Z szyszkami u mnie wręcz odwrotnie – w tym roku wyjątkowo mało leci.A żywica sączy się jedynie z pnia po sośnie i bardzo mnie ten widok przygnębia – jakby drzewo krwawiło. Biedny kotek:(
Brak mi słów. Bo i cieszę się, że coś dodałaś i mam ochotę udusić. Jak mogłaś przerwać w takiej chwili??????? Jutro kolejna część???
Dokładnie czuję to samo!
Teraz mi jeszcze przyszło do głowy że Anna da dzisiaj Montanę tylko coś innego a nie ciąg dalszy. Zadławię się chyba!
Po wcześniejszej części myślałam, że nie można czuć większego niedosytu, ale po wczorajszej jest gorzej
Dziewczyny, a co ja mam powiedzieć. To wszystko kotłuje się w mojej głowie. Siadam, kończę pisać i publikuję.
Powinien to gdzieś zgłosić…napastowanie przez kobietę 🙂
Wilczy, głodny zew dziś(wczoraj) mnie wzywał, szczere rozmowy wyzwalają wulkan emocji…cóż, aby nie wpaść do tego wulkanu…chociaż…. 😉
Pozdrawiam
jaki on biedny. straszne. trzeba go będzie pocieszyć 😛
Czuje bardzo duzyyyy niedosyt. Jak mogłaś skończyć w takim momencie. Szybciutko dodawaj kolejną część bo nie mogę się już doczekać…
Hm… bo było po 2 w nocy, a miałam opublikować tekst ponad dwie godziny wcześniej?
Chyba to tak leciało.
Mam nadzieję, że kolejna część nie rozczaruje.
O Jezu! Już byłam w strachu, że szeryf się nie ogarnie! Ten facet zdecydowanie ma problem z samokontrolą. Ja rozumiem, że ten problem pojawia się tylko przy Ani, i jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale może szeryf powinien udać się do specjalisty? Było, nie było, jest stróżem prawa, a to zobowiązuje.
Idealne wyczucie co do zrobienia przerwy w opowieści – oczekiwanie wzmaga apetyt i pobudza wyobraźnię:) Tak trzymaj, Aniu:)
Co do napastowania, to myślę, że zbytnio ubolewać szeryf nie będzie:)
Nie jestem roszczeniowa i wiem, że historia, bohaterowie żyją własnym życiem, mając w głębokim poważaniu plany autora, ale cichutko i nieśmiało proszę o odsłonę ludzkiego oblicza szeryfa. Może wtedy zacznę myśleć o nim “Josh/Joshua”.
A tak w ogóle i przede wszystkim, to cieszę się, że jesteś Aniu i mam nadzieję, że żywioły przyrody dały się okiełznać i nie poczyniły wielkich szkód. Cholerka, ubolewam wielce, bo ze względów bezpieczeństwa musiałam wyciąć sosnę, a dni świerka są policzone. Wpierw się człowiek cieszy, że się przyjęło i rośnie, a potem musi… zabić.
Może tak – co do tekstu się nie wypowiadam 🙂 A już na pewno nie co do szeryfa.
Z jednym się zgadzam – szeryf krzywdy nie dozna.
A ja walczę ze skutkami głupoty lekarza. Wyeliminowałam przyczynę, lekarza jeszcze nie, tak samo jak skutków. Pożyjemy zobaczymy.
Niestety też będę rżnąć. Świerk i brzozy. Brzozy zaraz walną, a świerk mimo zabezpieczeń chwieje się jak dziki. Przerósł dom i niestety stanowi realne zagrożenie. Aczkolwiek świerk planujemy przyciąć. Szkoda go, ale będzie gorzej jak kogoś trzaśnie w łeb.
Mam pytanie z innej beczki – ale dotyczące świerku. Czy u Ciebie też jest taki wysyp szyszek? W dodatku żywica ścieka po nich jak oszalała. Wszystko już w niej jest. Dom, chodnik, inne rośliny, płot. A ostatnio do domu wrócił oblepiony kot.
Trochę za dużo tego jak na moje możliwości. (kota też).
Wcale się nie dziwię, że na temat szeryfa wolisz się nie wypowiadać:) Obawiam się, że jedyną osobą, która może mu pomóc jest Ania i gdyby wzięła go w opiekę, to żaden specjalista nie byłby potrzebny. Doskonale dobrana ilustracja – dwie błyskawice: Anka i Josh:)
Lekarza odstrzelić, żeby innym nie szkodził.
Też myślałam o przycięciu, ale to mi nic nie da – świerk jest za wielki i za blisko domu. Jak poleci w najmniej odpowiednim kierunku, to będę miała dwa domy, tyle że nie za bardzo nadające się do użytkowania. Z szyszkami u mnie wręcz odwrotnie – w tym roku wyjątkowo mało leci.A żywica sączy się jedynie z pnia po sośnie i bardzo mnie ten widok przygnębia – jakby drzewo krwawiło. Biedny kotek:(